środa, listopada 14, 2012

Pulp - Olympia, Paris, 13.11.2012


Parę słów na temat koncertu Pulp w paryskiej Olympii:

  • Jarvis Cocker mieszkał w Paryżu łącznie ok. 10 lat. W związku z tym długo uczył się francuskiego i to głównie w tym języku próbował porozumiewać się z publicznością. Wszelkie - liczne! - kłopoty z przekazem skomentował w końcu krótkim 10 years… it’s a fuckin’ disgrace!
  • Z Paryżem wiąże się parę historii ściśle połączonych z piosenkami Pulp. Tekst Acrylic Afternoons o paryskim śnie (I fell asleep on your sofa/ And had a dream about a small child / In dungarees / Who caught his hands in the doors of the Paris metro), teledysk do Razzmatazz (miejsca, w których został nakręcony za Pulp Wiki: Ideal Hotel, Montmartre, Paris (interior band sections); La Pigalle, Paris (exterior sections), Sunset Strip club, Soho, London (performance sections); Jane Oliver’s flat, Camden, London), popularność utworu Common People (Jarvis, wczoraj: te trzy tygodnie, podczas których byliśmy bardziej popularni we Francji niż w Wielkiej Brytanii) - to tylko niektóre przykłady.
  • Przed wykonaniem wspaniałego Have You Seen Her Lately? Cocker dał publiczności wybór: numer 1 czy numer 2 i co ciekawe - okazało się, że głosowanie decybelami (ręka na drągu z Od przedszkola do Opola, anybody?) nie było ściemnionym wymysłem, a faktyczną alternatywą. Ślepy (ale głośny) los sprawił więc, że usłyszeliśmy jedną z najlepszych ballad Pulp zamiast Like a Friend. Ironiczny komentarz JC: You made such a big mistake! zapisujemy więc na konto żartów. Dobrześmy wybrali.

  •  

  • Na sali znajdowała się matka Jarvisa - Krystyna - która 13.11 obchodzi urodziny. Na prośbę zainteresowanego wykonaliśmy więc, niczym wspaniała opolska publiczność (co z tym Opolem?) francuskie Happy birthday. Mamo, wiem, że zawstydzam Cię swoim zachowaniem od wielu lat brzmiał początek życzeń artysty.
  • Sala - właśnie - kultowa i legendarna Olympia: a) znajdująca się cudownym przypadkiem tuż przy naszej czasowej paryskiej siedzibie, b) nosząca imię Brunona Coquatrixa - słynnego paryskiego impressaria - na którego ducha Jarvis powoływał się przy okazji bisów (Naprawdę musimy kończyć, bo inaczej pojawi się tu duch Coquatrixa, a jest on naprawdę straszny), c) wspaniale nagłośniona, d) z falującą pod skaczącymi nogami podłogą niczym z Sanatorium pod klepsydrą.
  • Kilka słów o highlightach. Aby przedstawić szerszy obraz sytuacji i nieadekwatności słowa highlight należy powiedzieć, że tak przedstawiała się cała setlista:

Do You Remember the First Time?
Pink Glove
Razzmatazz
Something Changed
Disco 2000
Sorted for E's & Wizz
F.E.E.L.I.N.G.C.A.L.L.E.D.L.O.V.E.
Acrylic Afternoons
Have You Seen Her Lately?
Babies
Help the Aged
This Is Hardcore
Sunrise
Bar Italia
Common People
Countdown
Little Girl (With Blue Eyes)
Mis-Shapes
Live Bed Show

Jak więc wybierać? Z trudem, ale chyba jednak można. Na pewno wielkie wrażenie robi zawsze (na nas zawsze = x2 - na barcelońskiej Primaverze 2011 i w Olympii właśnie) otwieracz - Do You Remember the First Time? - piosenka znakomita na start, a - co ciekawe - nie rozpoczynająca przecież żadnej płyty Anglików. Kontynuacja godna openera to (tak samo zresztą jak na His ’n’ Hers) Pink Glove (intro stworzone do żywej prezentacji!), Razzmatazz = numer skończony i wspaniały, no a Disco, cóż, wiadomo o co chodzi.


Dalej: Acrylic Afternoons w pięknej wersji, zbliżonej do tej, którą znamy z Peel Sessions, wspomniane, absolutnie poruszające Have You Seen… (Jeśli będziecie ryczeć to nie narzekajcie. Sami wybraliście!), This Is Hardcore z zalewem czerwieni i scenicznymi akrobacjami, wzruszające do głębi, zwykle grane na koniec Bar Italia i końcówka zasadniczej części - Common People z udziałem młodej paryskiej skrzypaczki. Z bisów najlepsze Live Bed Show (z wyróżnieniem dla o wiele mniej znanego Countdown) - dopisujące się do tych paru najbardziej ruszających chwil wieczoru i dobijające kapitalnym pulsująco-gitarowym outrem.

  • Także cóż, nie wiem jaka jest pierwsza trójka najlepszych koncertów, na jakich byłem, ale Pulp w Olympii z pewnością do niej należy. A cały niby-luźnawy styl powyższych akapitów wynika z zakłopotania sytuacją, w której trzeba napisać o czymś, o czym pisać się nie da. Jeśli więc poszukujecie w tym tekście sedna tego, co działo się podczas wczorajszego występu - sorry. 
  • I’d like to make this water wine. 
  • But it’s 
  • impossible.

Brak komentarzy: